Tegoroczna Marzanna odbyła się w sobotę 18 marca w bardzo kameralnym gronie – na trasę wyruszyły tylko trzy osoby z K.T. Datajana – Beata Birek, Jacek Marks i niżej podpisana, która ten rajd tradycyjnie już organizowała.
Zapowiadający się wcześniej chętni zrezygnowali najwyraźniej w ostatniej chwili; widocznie spłoszyły ich niekorzystne prognozy pogodowe. Zawiodły też zuchy – może dlatego, że tydzień wcześniej wzięły udział w Zuchowym Turnieju Piłki Nożnej Stowarzyszenia Harcerskiego i kolejną sobotę spędzały na łonie rodziny.
Tym razem wybraliśmy się nad Wkrę – nie pamiętam, kiedy przedtem „datajanowska” Marzanna była w niej topiona. Wyruszyliśmy żółtym szlakiem z Pomiechówka przez ładne, mieszane, głównie sosnowe lasy, zahaczyliśmy o Rezerwat Pomiechówek i po około 7 km dotarliśmy do Goławic Drugich. Tu szlak schodzi nad samą Wkrę, łącząc się z niebieskim i razem z nim zdążając dalej wzdłuż rzeki. My w tym miejscu na niewielkim cypelku rozpaliliśmy ognisko i, posileni kiełbaskami lub pieczonym nad ogniem pieczywem (wersja wegetariańska), zmajstrowaliśmy dorodną Marzankę. Uczestnicy zmuszeni/zachęceni zostali do chóralnego odśpiewania ludowej piosenki obrzędowej „Kajżeś, kajżeś, Marzanko bywała…” oraz przedszkolnej piosenki „Już ozimina szumieć zaczyna…”. Następnie nadpaloną w ognisku Marzankę wrzuciliśmy do rzeki – od razu skierowała się do morza, zabierając ze sobą resztki zimy. My zaś wyruszyliśmy w dół Wkry niebieskim szlakiem, by po kilku kilometrach znaleźć się znów w Pomiechówku i pociągiem powrócić do Warszawy. W drodze powrotnej uczestnicy rajdu zostali odznaczeni pamiątkowymi znaczkami; takie same znaczki otrzymały zuchy z gromady „Przyjaciół Małego Księcia”, które w środę, 22 marca, dla pewności utopiły Marzannę w Wiśle, zrzucając ją z Mostu Gdańskiego.
Podwójnie przegoniona zima na pewno do nas nie wróci przed kolejnym grudniem…
Anka Mieczyńska-Jerominek
Galeria zdjęć z imprezy: